Jest taki króciutki, wyjątkowy czas w życiu małego człowieka: czas witania się ze światem. To czas oswajania absolutnie wszystkiego, bo wszystko jest nowe. Czas nieporadnych ruchów, przenikliwego płaczu, czas “małej kuleczki”, która potrzebuje bliskości, tulenia, ssania i snu. To już trzeci noworodek w moim życiu, ale za każdym razem tak samo nie mogę się nadziwić kosmosowi, jaki we mnie siedział. Nie mogę się napatrzeć na zapas na te zdziwione powietrzem, pływające ruchy, na maleńką główkę, co mieści się w dłoni… Ten cud pozwala przezwyciężyć ogromne zmęczenie, które też się pojawia. Poniżej portrety Jasia i kilka kadrów codziennych, które udało mi się zrobić w tym całym chaosie 🙂 Cieszę się, bo ten jesienny chłopak rósł w takim tempie, że po miesiącu był już niezłą pyzą 🙂 !
Nie robię sztuczek z koszyczkami, przebraniami, układaniem noworodka w specjalnych pozach. Poniższe kadry są przykładem, jak wyglądają portety noworodka, gdy przychodzę do Was na naturalne sesje domowe 🙂